Przeczytaj raport i sprawdź, jak wydać książkę

sobota, 07 wrzesień 2019 23:16

Morderca w kryminalnej powieści

Według klasyki gatunku, morderca powinien pojawić się na początku powieści. Niektórzy mówią nawet, iż pojawia się on już na pierwszej stronie. Czy takie rozwiązanie zawsze ma sens? Czy zbytni zwrot akcji przy punkcie kulminacyjnym pomaga czy szkodzi utworowi?

Morderca zawsze na początku?

Przyjęło się, iż w powieści kryminalnej sprawca powinien być wymieniony na samym początku historii. W ten sposób łatwiej wtapia się w tło, nie jest oczywisty a i czytelnik, sięgając po utwór po raz kolejny, może od początku śledzić czy „coś wskazywało na niego”. Jednak czy to zawsze dobre rozwiązanie? Jest przede wszystkim bardzo praktyczne. Dzięki temu zabiegowi obudowujemy postać, wtłaczamy w całą historię. Nie sprawdza się to jedynie w momencie, kiedy w jakiś sposób zaburzyłoby to ciąg logiczny narracji oraz fabuły. Słowem: pojawienie się go już na początku, powodowałoby, że jest postać byłaby zbyt jaskrawa i oczywista. 

Zwrot akcji

Drugim często stosowanym zabiegiem jest to, że w punkcie kulminacyjnym często mordercą okazuje się ktoś zupełnie inny, niż się wydawało. Cała akcja zazwyczaj budowana jest wokół zupełnie innej postaci. Jednakże łatwo tutaj przesadzić i za bardzo „ukryć” naszego mordercę. Jeśli wszyscy pozostali bohaterowie wskazują na daną osobę, ba, my, jako pisarze, podsuwamy na nią całkiem sporo dowodów, plot twist może być zbyt absurdalny dla czytelnika. Dlatego taki zabieg ma uzasadnienie wyłącznie, jeśli faktycznie COŚ wskazuje na winę naszego wytypowanego i odkrywanego na końcu sprawcy. 

 

Published in Warsztat pisarski
niedziela, 08 kwiecień 2018 15:24

Odświeżamy klasyki!

„Legendy polskie” stworzone przez Allegro podbijają sieć. Dlaczego? Ponieważ odgrzewają znane nam wszystkim historie o Panu Twardowskim, Bazyliszku czy Smoku Wawelskim, ale w zupełnie odmiennej formie. Zresztą: „Pięćdziesiąt twarzy Greya” to nowoczesna wersja Kopciuszka a „Chłopcy” Jakuba Ćwieka bazują na historii o Piotrusiu Panie. Czy warto odgrzewać stare kotlety? Jak widać – tak!

Jak odświeżyć klasyk, aby miało to sens?

Przede wszystkim musimy mieć pomysł na to, co chcemy zrobić z dawną historią. Nie możemy po prostu jej skopiować. A co za tym idzie: musimy ją bardzo dobrze znać. Na tyle, aby mieć własne przemyślenia i wizję alternatywnego poprowadzenia akcji lub wykorzystania bohaterów. Bardzo ważnym elementem jest tutaj chęć pokazania zupełnie odmiennej natury znanych wszystkim postaci, np. Dzwoneczka jako szefowej motocyklowego gangu. Ważne również jest to, aby kreacja była przez całą naszą historię spójna i w jakiś sposób odnosiła się do oryginału. Nowa historia bowiem musi bazować na starej na tyle, aby czytelnik był w stanie zauważyć powiązania. 

Jak nie odświeżać klasyków?

Niebezpieczną rzeczą jest zmiana charakteru znanego wszystkim bohatera, czyli pozytywnego w negatywnego. Nie jest to niemożliwe, ale nie zawsze przynosi zamierzony efekt. Aby porwać się na coś takiego, musimy naprawdę dobrze uzasadnić taką kolej rzeczy, czyli np. uwypuklić pewne cechy podstawowej postaci (z oryginalnej powieści), tak, aby przekonać czytelnika, że tak naprawdę tamta wizja była mocno wyidealizowana. Ważne również jest to, aby nie odwzorowywać historii 1:1 – nie chcemy stworzyć plagiatu, kopii, lecz coś nowego, świeżego. Dlatego nie bierzmy się za tego typu kreacje w sytuacji, gdy nie posiadamy konkretnej wizji. Może to się po prostu źle skończyć – żaden czytelnik nie lubi kopii, a co najgorsze: prawie nigdy nie jest to zapomniane w środowisku!

Published in Warsztat pisarski