W niektórych utworach można znaleźć motyw, w którym główny bohater staje się świadomy faktu, iż jego życie to tylko czyjś wymysł. Można to znaleźć zarówno w „Don Kichocie”, jak i w „Wojnie polsko-ruskiej”, kiedy postacie zaczynają podejrzewać, że „coś jest nie tak”. Zresztą, podobny motyw występował w „Truman Show”, choć w nieco odmiennej formie. Czy warto taki zabieg wykorzystywać?
Zalety wykorzystania „samoświadomości' bohatera
Bez wątpienia jest to zabieg, który wciąż wzbudza wielkie emocje w czytelnikach. Dobrze wykorzystany potrafi zasiać niemały mętlik w głowie i wywołać uśmiech. To doskonały zwrot akcji, który można wykorzystać przy końcówce utworu. Do tego jest to zabieg niesłychanie prosty. Wystarczy po prostu w jakiś sposób ukazać istnienie „autora”, „twórcy” czy też wskazać granice istnienia świata otaczającego bohatera. Całość tak naprawdę można zrobić jednym zdaniem. Teoretycznie nie ma nic prostszego a zarazem zaskakującego dla odbiorcy. Dodatkowym plusem jest fakt, że ten motyw nie jest aż tak często wykorzystywany, dzięki czemu dalej ma znamiona „świeżości”.
Wady wykorzystania tego zabiegu
Wada istnieje podstawowa: nie każdy potrafi tak wprowadzić czytelnika w błąd, aby ten wcześniej nie rozgryzł, że całość jest utworem w utworze. Z drugiej strony nie można napisać zwykłej książki i jedynie na końcu dodać, że wszystko było zmyślone. Oba elementy muszą być niezwykle zgrane. Warto w fabule umieszczać bardzo subtelne (ale naprawdę subtelne!) wskazówki dotyczące rozwiązania. Innym problemem jest nieodpowiednie wyczucie miejsca, w którym można to rozwiązanie zastosować. Nie może to być ostatnie zdanie historii, bo czytelnik pozostanie z niedosytem. Nie może to być także zbyt wcześnie, aby emocje związane z „odkryciem” nie zdążyły opaść. Dlatego – jeśli chcemy to wykorzystać, trzeba to mocno wyćwiczyć!