
Cisza to najgorsze przekleństwo tego świata. Ja nawet umierać bym chciała przy dźwiękach ulubionych utworów. Tym bardziej, pisać się nie da, w ciszy. Nic z tego nigdy dobrego nie wychodzi, i gdy później coś takiego czytam, to od razu ląduje to w koszu na śmieci. Osobiście nie pochwalam marnotractwa, więc jak mam pisać na siłę, pod presją, czy w warunkach, które mi nie odpowiadają, to wolę tego nie robić w ogóle.
Więcej
Dobry Wieczór, w moim przypadku.
Ja jestem rockmenką, i to jest muzyka, która krąży w moich żyłach, zamiast krwii . Poza tym mój tata jest audiofilem, dlatego dorastałam słuchając naprawdę przeróżnej muzyki, z najdalszych zakątków świata. Dlatego też, nie skupiam się wyłącznie na jednym gatunku muzycznym, i choć kocham rocka, to w zależności od nastroju słucham tego, na co akurat mam ochotę. Jest jednak tak, że najlepsze utwory zawsze powstawały i wciąż powstają zawsze wtedy, gdy słucham muzyki filmowej, lub tej z gatunku New Age. Ubóstwiam Enyę, Lisę Gerrard.
Zawsze bliskie było mi wszystko to, co ponure, tajemnicze i mistyczne, i choć jestem wesołą wariatką, to jest to gdzieś we mnie mocno zakorzenione. Wtedy się wyciszam, i przenoszę do świata fantastyki. Moja wyobraźnia może wtedy przekraczać wszystkie granice, jeżeli takowe są akurat do przekroczenia.
Ostatnio mocno pobudza mnie utwór "I see fire" pochodzący ze ścieżki dźwiękowej filmu "Hobbit - Pustkowie Smauga". Ponieważ znam książkę na pamięć, jak z resztą wszystko jedynego w swoim rodzaju Tolkiena, wiem czego dotyczy tekst utworu. Wraz z pierwszymi taktami od razu przenoszę się w magiczny świat elfów, magów i od razu moja wena nabiera innego, głębszego wymiaru.
Więcej